Pod koniec każdego roku, w wielu przedsiębiorstwach można poczuć nagły niepokój. Nagle, bez wyraźnego sygnału, na horyzoncie pojawia się kontrola skarbowa. Nie jest tajemnicą, że taki termin wszczęcia postępowania to ulubiony czas organów podatkowych. Koniec roku – gorący czas zamykania projektów, sporządzania raportów, bilansów, czyli moment, kiedy działalność firm jest wyjątkowo intensywna. I właśnie wtedy, jakby z premedytacją, pojawia się kontrola.
Pytanie brzmi: po co tak późno? Czy rzeczywiście chodzi o wyjaśnienie wątpliwości? A może kluczowe jest coś zupełnie innego? Zanim jednak przejdziemy do prób odpowiedzi, warto przyjrzeć się, jak wygląda taki scenariusz. Często jest to bowiem prawdziwe wyzwanie organizacyjne, które zmusza przedsiębiorców do odłożenia na bok wszystkich innych spraw i skoncentrowania się na obsłudze kontroli.
Kontrole wszczynane pod koniec roku nie pozostawiają wiele przestrzeni na zorganizowane i merytoryczne rozstrzygnięcie spornych kwestii. Zamiast tego mamy pospieszną analizę dokumentów i intensywne wymiany korespondencji, które zamiast klarowności wprowadzają chaos i dezorganizację. Organy podatkowe działają w pośpiechu, stwarzając atmosferę presji, która w naturalny sposób działa na korzyść skarbówki. Czas jest ograniczony, a na koncie organów rośnie liczba spraw zakończonych przed upływem roku, co z perspektywy urzędu jest korzystne, ale przedsiębiorcom nie daje właściwej przestrzeni do obrony.
Zestawiając to z podejściem administracji w innych krajach, można zastanowić się, dlaczego właśnie w Polsce koniec roku jest tak sprzyjającym okresem dla wszczynania kontroli. Na zachodzie organy podatkowe, znając specyfikę tego czasu, starają się minimalizować obciążenie firm w grudniu, umożliwiając im skupienie się na ich podstawowej działalności.
Jednak nie chodzi tylko o organizację. Takie działania ukazują pewną filozofię funkcjonowania naszej administracji. W końcowym efekcie mamy bowiem administrację, która często działa w oderwaniu od rzeczywistości gospodarczej i nie respektuje realiów prowadzenia firmy. Małe, średnie przedsiębiorstwa, które i tak mają ograniczone zasoby, są obciążane formalnościami, podczas gdy ich możliwości obrony są minimalizowane przez działanie pod presją czasu. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że organy podatkowe bywają bezradne wobec największych podmiotów, ale nie szczędzą sił, by działać bezwzględnie wobec mniejszych przedsiębiorców, dla których każda godzina poświęcona kontroli to godzina zabrana z realnej działalności.
Czy taki sposób działania przynosi korzyści? A może warto zastanowić się, czy nie lepiej chronić interes przedsiębiorców w krytycznych momentach, by wspierać ich rozwój i innowacyjność? Nowoczesne państwo powinno rozumieć, że wspieranie biznesu i współpraca z nim przynoszą większe korzyści niż tworzenie kolejnych administracyjnych barier.